Mając może 10 lat, gdy szłyśmy z babcią i siostrami na spacer do parku, fascynowały mnie tajemnice ukryte pod zamkiem Halszki w Szamotułach.
Zamek też był piękny, ale ja zawsze chciałam szukać skarbów, czegoś co mieści się pod ziemią. Jako mała dziewczynka na pytanie – kim chcę być w przyszłości, odpowiadałam archeologiem.
Mając lat 20 wybrałam się na kurs programowania umysłu metodą Silvy prowadzony przez Andrzeja Wójcikiewicza.
Podczas pewnego ćwiczenia cofaliśmy się do poprzednich inkarnacji – znalazłam się w Egipcie. Spacerowałam po piasku, a na przeciwko mnie była ogromna piramida. Wow – rewelacja – to było takie realne. Nie chciałam wrócić do sali wykładowej. Po ćwiczeniu Andrzej zapytał jak się czuliśmy podczas „podróży”, gdzie byliśmy i kim byliśmy? Na sali było nas około
100 osób i było pozytywne poruszenie, widać wszystkim się podobało.
Andrzej zapytał
– A kto był w Egipcie?
Rękę podniosło chyba 10 osób
– A kto był na Atlantydzie? – zapytał z uśmiechem Rękę podniosły może 2 – 3 osoby.
Byłam tak bardzo podekscytowana Egiptem, to było takie realne, ciepło na ciele, inne zapachy, głosy w nieznanym mi języku, zupełnie zapomniałam że mam swoje ciało i że jestem Anna Dolińska.
Chciałam podejść po szkoleniu do Andrzeja, ale jakoś zabrakło mi odwagi.
Pomyślałam sobie, że pewnie mnóstwo jest takich ludzi i wszyscy pytają Andrzeja o to samo. Więc odpuściłam.
Był to rok 1997.
Po krótkim czasie poszłam ponownie na szkolenie II stopnia, ale do innego wykładowcy, to była naprawdę fascynująca przygoda. Nauczyłam się wchodzić w swoje ciało i leczyć je.
Mimo wszystko podróże astralne do Egiptu czasami pochłaniały mnie tak bardzo, że potrafiłam po 6 – 7 godzin dziennie medytować, aby poznawać Egipt.
Mąż w pracy, dzieci w szkole a ja w „Egipcie”. Wcześnie rano wstawałam, aby medytować, gdy mąż i dzieci poszły spać, ja znowu medytowałam. To były w lata 2000 – 2005 Informacje, które dostawałam na temat Egiptu podczas podroży astralnych, opisywałam w gazetach Czwarty wymiar i Nieznany Świat.
Dzięki tym czasopismom zainteresowała się mną Fundacja „Projekt Cheops”.
Z perspektywy czasu patrząc na to wszystko uważam, że to zabawne, jako dziecko chciałam być archeologiem, później trafiłam na kurs Silvy do Andrzeja Wójcikiewicza, a następnie zaczęłam współpracę jako medium z fundacją archeologiczna na terenie Egiptu. Mało tego prezesem fundacji był Andrzej Wójcikiewicz.
I znowu rodzi się pytanie. Na ile sami kreujemy swoje życie tu i teraz a na ile mamy już zaplanowane co mamy zrobić podczas naszej ziemskiej przygody. Gdy już wybierzemy rodzinę, płeć, miejsce i czas naszych narodzin.
Jak ważne jest aby żyć świadomie, aby wykorzystywać swój potencjał, aby realizować samego siebie.
Nie ważne czy innym się to podoba czy nie. Czy będą krytykować i obgadywać – aby stłamsić naszą inność.
Lepiej być tą „czarną owcą” w stadzie i żyć po swojemu szczęśliwie, aniżeli być jedną owcą z wielu i żałować na koniec życia, że miało się takie plany, ale jakoś w stadzie było wygodniej i bezpieczniej. I z realizacji swoich planów nie zostało ruszone NIC.
Wiec zostawmy lęk w szufladzie i realizujmy siebie, aby być dumnym i szczęśliwym, gdy przyjdzie czas podsumowania naszego życia.